Tekst jest tłumaczeniem z Krakauer Zeitung z maja 1941

Komentarz do tekstu:
Po, zajęciu Polski przez Niemców w 1939r. doszło do podziału kraju na części. Większość została włączona do Rzeszy, a reszta jako terytoria okupowane znalazła się w Generalnym Gubernatorstwie. W części włączonej do Rzeszy Niemcy zakazali Polakom wędkarstwa. W Generalnym Gubernatorstwie na bazie przedwojennego dobrowolnego związku branżowego, stworzyli przymusowy związek dla rybaków oraz wędkarzy. Aby łowić ryby lub pracować w zawodzie musiałeś przystąpić do związku, aby dzierżawić obwód czy hodować ryby musiałeś przystąpić do związku. Przedwojennego prezesa odsunięto od władz, a urzędującym prezesem został Bronisław Romaniszyn. Związek stał się częścią aparatu przymusu okupanta, poprzez niego realizowali swoje cele. Głównym stało się zarybienie karpackich dopływów Wisły narybkiem łososia, którego po dorośnięciu w Bałtyku, mieli łowić w morzu i górnej Wiśle niemieccy rybacy. Działania te były ważne dla wyżywienia narodu Rzeszy. Poniższy tekst opisuje wizytę gubernatora dystryktu krakowskiego Otto Wächtera w ośrodkach zarybieniowych na południu Polski. 
Tekst powstał w czasie gdy w utworzonym na  rozkaz Wächtera gettcie kończono budować mur oddzielający je od reszty Krakowa. 
 

Pstrągi zjadają dziennie całego konia
Relacja ze „żłobków” dla pstrągów i łososi. Gubernator dr. Wächter z wizytą w hodowlach ryb w Foluszu, Nowym Sączu i Rabce

Relacja własna Krakauer Zeitung
efe. Kraków, 11 maja

 
      Wielu zawodowych rybaków w Gdańsku, Kraju Warty i Prusach Wschodnich straciłoby podstawy egzystencji, gdyby nie obecność w rzekach będącego ich głównym źródłem zarobkowania łososia. Łosoś jest, jak wiemy, rybą morską. Corocznie wpływa on jednak do rzek, aby tutaj złożyć ikrę. W swą podróż poślubną ku miejscom, skąd tryskają źródła rzek, udaje się setki tysięcy łososi. Dla większości z nich kończy się ona śmiercią, czy to w sieciach rybackich czy też wskutek wycieńczenia. Jakaś tajemna, osobliwa tęsknota ustawicznie każe jednak rybom płynąć w górę rzeki, gdzie niegdyś spędziły swoją młodość.
 
Przyrodzie zapewnia się wsparcie
Wisła i jej dopływy są ojczyzną łososia. Gdyby troskę o potomstwo łososia pozostawiło się samej przyrodzie, to w obliczu skali corocznie odławianych ryb oznaczałoby to szybki koniec populacji tych ryb. Przyrodę należy więc nieco wspomagać, tym bardziej, że 90 do 95 procent ikry łososia ginie w dzikich potokach. Toteż już od wielu lat w wylęgarniach łososia „sztucznie” produkowany jest narybek, wypuszczany następnie do potoków lub zimowany w stawach hodowlanych, gdzie osiąga stadium roczniaka.

Wylęgarnia w Nowym Sączu (obecnie nieistniejąca)

W wylęgarniach, z których trzy – w Foluszu, Nowym Sączu i Rabce – odwiedził ostatnio gubernator dr Wächter, strata wynosi 10 procent, to znaczy, że ze 100 jaj ginie tylko 10, a z 90 wyrastają ryby. Jeśli małe, osiągające 1-2 cm długości, ryby wylęgowe wpuści się do potoku, wówczas 80 procent tych delikatnych stworzeń pada ofiarą swych wrogów lub kończy żywot, gdy rzeka występuje z brzegów. W przypadku jednorocznego narybku liczba strat jest odwrotna. Toteż coraz częściej praktykuje się roczną hodowlę narybku w stawach i dopiero po tym okresie wpuszcza się go do potoków.
 
Gubernator dystryktu krakowskiego Wächter spogląda na wylęg łososia.

W dystrykcie krakowskim troska o zarybianie zbiorników rybnych spoczywa niemal wyłącznie na barkach związków wędkarskich. Są one co prawda wspierane przez różne urzędy, lecz większość środków na utrzymanie wylęgarni i zakładów hodowlanych uzyskują ze składek członkowskich i opłat za prawo do połowu. W tym kontekście należy wspomnieć, że związki te pracują bardzo oszczędnie, gdyż ich przedstawiciele nałożone na nich funkcje wypełniają społecznie.

 I Prezes przymusowego Związku Wędkarskiego B. Romaniszyn (w okularach z wąsem ) 
Kolebka pstrąga tęczowego
Wizyta w zakładzie hodowlanym w Foluszu w powiecie jasielskim była okazją do obejrzenia, jak przebiega pobieranie ikry pstrąga tęczowego. Hodowane w specjalnych stawach trzyletnie i starsze ryby wyławia się siecią i poprzez łagodne, lecz odpowiednio silne gładzenie wyciska się ich bursztynowe jaja do misy. Gdy w naczyniu zbierze się już jaja kilku ryb, wówczas następuje przemieszanie z nimi za pomocą pióra pozyskanego tym samym sposobem mleczka samca i dopiero wtedy dodaje się do wszystkiego wodę. Jaja pstrąga pęcznieją, co oznacza zakończenie procesu zapładniania. Już po około 10 minutach wkłada się zapłodnione jaja do wylęgarek, gdzie następuje ich „wylęganie” w lodowato zimnej, czystej, ustawicznie płynącej wodzie. Po pewnym czasie jaja ożywiają się. Pojawiają się mikroskopijne rybie główki i ogonki – wykształcony z ikry narybek podejmuje w wylęgarkach pierwsze próby pływania. Przez pewien czas – około dwóch tygodni – pozostaje on jeszcze w tych pojemnikach, po czym przenosi się go do stawów podchowowych, gdzie czerpać jeszcze mogą ze składników odżywczych zmagazynowanych w pozyskanej od samicy pstrąga ikrze. To rozpasanie nie trwa jednak długo; już wkrótce narybek zmuszony jest sam szukać pożywienia – w stawach są nim mikroskopijne wodne zwierzątka. Dopiero po roku, gdy ryby staną się bardziej odporne na grożące im niebezpieczeństwa, wypuszcza się je do potoku, gdzie wkrótce same stają się groźnymi drapieżnikami, lub do stawu, gdzie musi się je karmić mięsem. Wyobrażenie o tym, jak wielka jest żarłoczność pstrągów, daje chyba najlepiej fakt, że w stawach zakładu hodowlanego w Foluszu do wykarmienia ryb potrzebuje się dziennie mięsa z niemal całego konia.


  Ośrodek Zarybieniowy Folusz (obecnie PZW Krosno)

Nieśmiały start ku wolności
W Nowym Sączu, gdzie przejściowo działa tylko jeden zakład hodowlany, narybek łososia, mrowiący się tysiącami w wylęgarkach, umieszczono w mobilnych pojemnikach, skonstruowanych tak, że wymagające wartkiej wody ryby mogły w nich przetrwać dłuższą podróż. Po krótkim postoju kontynuowano drogę do Limanowej, gdzie ryby wpuszczono do strumienia.

Wylęgarnia w Nowym Sączu (obecnie nieistniejąca) 

Zawartość pojemników, kilkadziesiąt tysięcy młodych łososi, nie została jednak tak po prostu wpuszczona do strumienia, gdyż w takim przypadku przy życiu pozostałby jedynie ułamek delikatnych, małych rybek. Najpierw do pojemników dolano wody ze strumienia, dzięki czemu narybek mógł przyzwyczaić się do wody mieszanej. Dopiero w drugiej kolejności podarowano młodym łososiom wolność. Początkowo nie wiedziały one, co z nią począć. Setkami tkwiły jak urzeczone w jednym miejscu, tak, że z łatwością można by je było wszystkie wyłowić gołymi rękami. Po pewnym czasie najsprytniejsze okazy zaczęły się jednak odłączać od gęstej ławicy, zawieszonej niczym ciemne grono pomiędzy kamieniami, udając się w dal.

Przy tej okazji przypadkowo w wodzie zauważono wynurzającego się spod kamienia głowacza białopłetwowego, wypuszczającego się na żer. Są to niewielkie, osiągające najwyżej 15 cm ryby, żyjące pod kamieniami i będące mimo małych rozmiarów najgroźniejszymi wrogami ikry oraz narybku. Celne uderzenie ostrzem ciupagi położyło kres życiu małego rabusia. Ryby, które wpuszczone tu zostały do ich żywiołu, wrócą za kilka lat jako pięciokilogramowe olbrzymy. Nie będą już służyły szpetnym karłom strumienia jako pokarm.
 
Ryby hodowlane w pływalni
Przy słonecznej wiosennej pogodzie podjęto dalszą podróż. Wkrótce osiągnięto ostateczny jej cel – Rabkę. Na bazie starej pływalni, która z powodu zasilającej ją lodowatej wody ze strumienia nawet w najgorętszych letnich dniach miała niewielu gości, powstaje tutaj zakład hodowlany pstrąga i łososia, obiecujący stać się jednostką wręcz wzorcową. Gotowa jest już większość betonowych basenów, a za budynkiem wylęgarni buduje się jeszcze basen, w którym ryby z pewnością czuć się będą komfortowo. Wylęgarnia podjęła już pracę i w bieżącym roku dostarczy około ćwierć miliona narybku, co wpłynie pozytywnie na zarybienie dystryktu.

Ośrodek Zarybieniowy w Rabce (nieistniejący obecnie)

Gubernator dr Wächter był nader zadowolony z efektów wizyty i wyraził się pozytywnie o wynikach, jakie są osiągane na polu hodowli ryb. Rybołówstwo, a w szczególności ochrona bogatych w ryby zbiorników wodnych, jest nie tylko sposobem na spędzanie wolnego czasu, lecz także znaczącym elementem narodowej gospodarki. Cierpliwa praca w wylęgarniach i zakładach hodowlanych przynosi korzyści nie tylko dystryktowi krakowskiemu i Generalnemu Gubernatorstwu, lecz całej Rzeszy. Dobre zarybienie wpływających do Morza Bałtyckiego rzek jest bowiem ważne także dla wyżywienia narodu. Kwestii tej nie należy (zwłaszcza dzisiaj) zaniedbywać.
 
efe. Kraków, 11 maja 1941r.
Zapisz się do naszego Newslettera

Aby otrzymywać informacje o promocjach i nowościach w naszym sklepie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies - więcej w polityka prywatności

Zamknij